Nie obyło się bez przygód. Pierwsza była awaria łańcucha jeszcze w Golicach, którą udało się sprawnie usunąć, ale później było gorzej i to blisko 8 km od Golic. Niestety zablokowane tylne koło sprawiło, że nie udało się naprawić usterki, więc trzeba było dzwonić po ratunek. Na szczęście w pogotowiu czekał pan Arek, jeden z rodziców, i w ciągu kilkunastu minut dostarczył zamienny rower. Dziękujemy! Wystartowaliśmy więc ścieżką na wale przeciwpowodziowym do wszystkim wiadomej restauracji ;-), by spożyć niezbędną na powrót ilość kalorii ;-). Niestety, chyba zbyt mało spożyto, ponieważ niektórym zmęczenie dało się we znaki na około 3 kilometry przed Golicami. A może to ból jednej z tylnych części ciała sprawił, że ostatni odcinek część uczestników pokonała prowadząc swoje dwa kółka…? Trzeba jednak przyznać, że z kondycją nie jest tak źle, bo okazało się, że trasa wyniosła niemal 45 kilometrów. Brawo my!